20 maja 2008

24 hours: Special Ops

Kolejna gra na podstawie znanego "brandu" (?), czyli serialu 24 godziny. Nigdy go nie oglądałem... w dodatku trafiła mi się wersja po francusku... więc jeśli chodzi o fabułę, to wiem tyle: jakaś organizacja terrorystyczna (?) przetrzymuje zakładników, z jakiegoś powodu. Gracz, jako Agent z serialu, z twarzą Kiefera Sutherland spaceruje po kolejnych piętrach (?) wieżowca (?) i odbija zakładników.

Poruszamy się w czterech kierunkach. Dlaczego nie w ośmiu? Rok 2008, każda szanująca się firma powinna już wiedzieć, że można wykorzystać wszystkie klawisze telefonu. Cóż, tu standardowo mamy cztery. Minus.

Pistolet ma nieograniczoną ilość amunicji - kolejny minus. Strzelanie polega na utrzymaniu na celowniku przeciwnika jak najdłużej. W momencie celowania napełnia się koło, im bardziej jest wypełnione, tym mocniej przeciwnik oberwie. Oczywiście, gdy wypełnione jest całe, przeciwnik pada trupem.


Prócz pistoletu jest jeszcze karabin maszynowy, który strzela całymi seriami. No i granaty, obsługiwane klawiszem 0. Najlepiej zachować je na przeciwników, którzy również dysponują granatami.

I tu zbliżamy się do największego minusa gry: w momencie, gdy przeciwnik rzuca w nas granatem, zaznacza się obszar zniszczenia. Oczywiście należy z niego zejść, by nie zginąć. Ale, na ten przykład, na tym obszarze może być zakładnik, ładnie przywiązany do krzesła... i nic mu się nie stanie. W ogóle nie ma sensu się przejmować zakładnikami, nikt nie pomyśli o zabiciu ich - terroryści grzecznie ustawiają się w kolejkach do zabicia, potem lajtowo uwalniamy zakładników. Co jak co, ale po firmie tej klasy co Digital Chocolate spodziewałem się co najmniej zajebistej zabawy. Dostałem produkt jakości zaledwie przyzwoitej, ledwo do zaakceptowania.

Jestem po prostu oburzony :P

Na plus przemawia utrzymany klimat serialu (przynajmniej tak myślę, bo go nie oglądałem), czyli przed każdą misją krótka pogawędka z jakąś panią, która tłumaczy co i jak na kolejnym poziomie.

Ogólnie gra nie jest zła, ale... firmy tej klasy co Digital Chocolate, znane z niesamowitego podejścia do mobilnej zabawy, z niesztampowych pomysłów nie powinny robić zwykłego "produktu". Odrobinę więcej zaangażowania i tytuł ten zapowiedziałby niezły rok w wykonaniu DG, a tak? Raczej nie spieszy mi się do kolejnych...

Dodano kilka dni później:

No, to jazda na maksa. Dnia wczorajszego w mój telefon wpadła dokładnie ta sama gra, o identycznym tytule, producencie itd. Jednak zarazem była to gra całkiem inna - o wiele, wiele lepsza! Przede wszystkim wersja multilanguage, dzięki czemu wreszcie wiadomo o co chodzi. Dodatkowo: nie ma błędu z wiecznie żywymi i praktycznie niezagrożonymi zakładnikami. Jednocześnie wzbogacone graficznie są plansze... i najlepsza wieść: gra nie jest już tak jednostajna, bowiem prócz misji klasycznych, mamy np. pościg (z widokiem z góry), gdzie należy dojechać w wyznaczone miejsce o czasie, bądź np. zniszczyć wóz wroga spychając go z ulicy, lub jeszcze lepiej - śledzić, czyli nie zbliżyć się za blisko, ale i nie stracić z oczu.

Kolejną nowością są mini-gry, jak otwieranie zamków (zręcznościowo) lub np. rozbrojenie bomby (logicznie). Mamy tu do czynienia także z bossami, jak gigantyczny wóz opancerzony. Ta wersja jest naprawdę konkretna. Niestety, ja osobiście mam pecha, bowiem albo gra jest niekompatybilna z moim telefonem, albo ma buga - w pewnym momencie nie uruchamia się kolejny etap... Szkoda, bo - podkreślam - mamy w tej wersji do czynienia z tytułem godnym konkurować z Splinter Cell i podobnymi hitami!

Brak komentarzy: