4 lipca 2008

Naval Battle: Mission Commander

Naval Battle to nic innego jak jedna z najstarszych gier strategicznych wszech czasów, czyli po prostu statki, tudzież okręty. Gameloft zabiera nas na wyprawę, w której będziemy siać śmierć i zniszczenie. Zaczynamy od wyboru postaci: dwóch kolesi bądź dwie panienki. A dalej, to już po prostu gramy w statki...

Zasada gry jest taka: jeśli trafisz w statek wroga, masz kolejny strzał w tej samej turze. Na początku, podczas rozgrywania tutorialu przeciwnik jest ciemny jak noc, potrafi trafić w nasz statek i nie wpaść na pomysł, by kolejno ostrzeliwać przylegające fragmenty morza. To trochę psuje zabawę, jakbyśmy grali z dzieckiem. Później jednak pomału, lecz sukcesywnie uczy się na własnych błędach i gra robi się interesująca.


Mamy w grze dwa istotne bonusy. Pierwszy z nich to stosowanie broni specjalnej. Po oddaniu odpowiedniej ilości strzałów odblokowuje się możliwość zastosowania prawdziwego killera. Jak na Gameloft przystało, bronie specjalne są przeróżne i mają naprawdę odmienne zastosowanie. Każdy, kto czuje się choć odrobinę strategiem szybko znajdzie odpowiednie zastosowanie dla każdej z nich w różnych momentach gry.

Drugim bonusem są... bonusy. Trafiając w odpowiednie pola otrzymujemy dostęp do wydarzeń losowych, na przykład: pierwszy bonus z planszy daje bardzo dużo. Otóż wróg po oddaniu celnego strzału natychmiast, z automatu jest atakowany przez nas, z zaznaczeniem, iż na pewno trafi w okręt wroga. Cóż, ma to swoje plusy i minusy... Znajdując taki bonus gra staje się o wiele łatwiejsza...

Tytuł jest bardzo udany, choć grafika i dźwięk mogą na pierwszy rzut oka temu przeczyć. Grafika bowiem jest dość ascetyczna... Na plus natomiast należy grze zapisać fakt istnienia naprawdę sporej ilości trybów gry. Znajdziemy tu przede wszystkim kampanię, ale ponadto jeszcze sporo innych trybów, które w znaczący sposób przedłużą żywotność tytułu.

Brak komentarzy: