23 maja 2008

Rambo 4ever

Z okazji czwartej części filmu (swoją drogą, to Rocky'ego obejrzałbym i chętnie siódmy odcinek, ale na czwarty Rambo nie mam ochoty) In-Fusio wydało grę o tym samym tytule, licząc na świeże, cieplutkie, ledwo co wydrukowane dolary, euro i inne. Cóż, według mnie nie opłacało się nawet zatrudniać programistów... jeśli było ich więcej niż jeden, w co wątpię.

Okej, inaczej. Załóżmy - czysto hipotetycznie - że wśród Graczy są jeszcze niezwykle zdeterminowani fani, dla których szczytem rozrywki jest wiekowy tytuł Operation Wolf. Którzy za cel swego istnienia uważają błąkanie się celownikiem po krajobrazie i wyszukiwanie czegoś/kogoś, co można zestrzelić. Jeśli przyjmiemy dość karkołomną tezę, iż w rzeczy samej tacy zawodnicy istnieją - Rambo For Ever to gra, na którą czekali całe życie.


Niestety - dla wszystkich innych gra pozostaje stratą czasu. Żeby choć odrobinę dynamiki wprowadzono... żeby coś się tu działo... Lecz nie, tu po prostu biegamy celowniczkiem po ekranie i kosimy różnych kolesi/ciężarówki/śmigłowce/okręty (w końcu to Rambo, zestrzeliłby nawet spadającego satelitę, i to pewnie z damskiego browninga), którzy w dodatku stoją grzecznie i czekają, by ich zabić.

To już lepiej obserwować sufit lub oddawać się rozmyślaniom "ile jest diabłów na końcu szpilki" - z pewnością są to bardziej zajmujące zajęcia od nowej pozycji In-Fusio.

Brak komentarzy: