5 maja 2008

Tom Clancy's Splinter Cell: Pandora Tomorrow

Chyba nigdy nie zapomnę tego tytułu. Są po temu dwa powody: po pierwsze, gra owa wyszła w dwóch wersjach - 2D i 3D. Ta trójwymiarowa była nawet wgrana w paru niezwykle popularnych modelach Sony Ericssona na stałe :) Po drugie: wersja 2D to najbardziej irytująca część serii Splinter Cell; to odcinek, który ma naprawdę niewiele wspólnego ze skradanką, natomiast bardzo wiele ze zręcznościówką.


Co konkretnie mam na myśli? Duży błąd, który niszczy klimat i robi z gry strzelaninę: po zaliczeniu każdej lokacji unieszkodliwieni przez Fishera strażnicy pojawiają się ponownie. To naprawdę wielki bug... Chyba że Gameloft chciał, by akurat "Pandora Tomorrow" była strzelanką... Ale wtedy powinna się nazywać "Ghost Recon", a nie "Splinter Cell" :/ To nie wszystko. Pamiętam, że kończyłem ten tytuł na Motoroli V500 i gra miała kolejny znaczny błąd - sterowanie. Trudno było poruszać się Fisherem, bowiem przeważnie nawet przy delikatnym poruszeniu się np. w lewo koleś robił aż kilka kroków! Co w dziewięciu przypadkach na dziesięć kończyło się śmiercią... Pułapki, strażnicy, lasery, karabiny... Tu akurat ważne jest wyczucie.

Kolejnym faktem świadczącym, że "Pandora..." to wyjątkowo zręcznościowo-strzelankowa odsłona "Splintera..." to animacje wrogów, którzy trafieni robią efektowne salta, zachęcające wręcz do oddawania strzałów, zamiast zdejmowania gości po cichu :)

Nie będę miał litości. Ostatnim WIELKIM błędem tej gry jest... no po prostu masakra. W pewnych momentach trzeba pochwycić któregoś ze strażników i przy pomocy perswazji przekonać go, by otworzył jakieś drzwi. Co robi Fisher, gdy akurat przypadkiem wszyscy strażnicy leżą ogłuszeni na ziemi? Podnosi takiego trupa, po czym nagle okazuje się, że koleżka żyje i jest w stanie owe drzwi otworzyć. Żenada. Zdecydowanie najgorsza część całej serii, przynajmniej jeśli chodzi o esencję "Splintera..." czyli skradanie, ciszę, kombinowanie itd. Tu sobie można tylko postrzelać.

Brak komentarzy: