21 maja 2008

King Kong

To już trzy lata, odkąd Gameloft wypuścił oficjalną grę King Kong na podstawie świeżego, nowiutkiego, ociekającego pieniędzmi filmu. Z kolei dwa lata minęły, odkąd usłyszałem o tej grze. Czasem naprawdę dużo czasu mija, nim gra wpadnie w telefon...

Powiem od razu: ta gra jest niesamowita. Nie jest tak dobra jak Beowulf czy Assassin's Creed, ale tylko dlatego, że nieco się różni od typowej platformówki. Pod innymi względami jest od wyżej wymienionych tytułów o wiele lepsza!


Jest rok 1933. Ekipa filmowa rusza na niezbadaną wyspę, w poszukiwaniu materiału do nakręcenia czegoś niesamowitego. I co znajdują? Dinozaury, potwory, krwiożercze bestie... a między nimi ósmy cud świata - potężnego, ogromnego goryla, który natychmiast zostaje nazwany King Kongiem.

Bierzemy udział w akcji tak, jakbyśmy brali udział w filmie. Sterujemy albo Kongiem, albo dwójką filmowców o imionach Jack i Ann. W momencie, gdy bohaterem pierwszoplanowym jest gigantyczna małpa oniemiałem. Kurde balans, jak on się rusza! Rewelacyjna animacja, doskonała grafika, po prostu przechadzamy się ósmym cudem świata tylko po to, by podziwiać zręczność i grację, z jaką Kong stawia kolejne kroki. Jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Inne platformówki Gameloftu też słyną z grafiki i animacji, jednak dopiero "King Kong" uświadomił mi, iż firma ta NAPRAWDĘ może starać się o miano najlepszego producenta gier na komórki.

King traktuje dżunglę jak swe królestwo. Nikt nie jest w stanie go zatrzymać, wszelkiego rodzaju dinozaury, które namiętnie stają na drodze giną błyskawicznie, rozszarpywane przez władcę wyspy. Jeśli Kingowi ubędzie trochę życia, to takim świeżym, jeszcze ciepłym trupem może się posilić, by nieco zregenerować siły.

Nieco inaczej wygląda gra w momencie, gdy bohaterami zostają Jack i Ann. Nieuzbrojeni, nie mają szans na wyjście cało z jakiegokolwiek konfliktu, zatem należy iść przed siebie ostrożnie, przemykać niezauważenie. Jack co prawda szybko zaopatruje się w dmuchawkę z trującymi strzałkami (prezent od nieuważnego tubylca), lecz broń ta niewiele pomaga - aby jej użyć i tak należy być w ukryciu.


Ann z początku przemyka wąskimi tunelami, otwierając Jackowi różne przejścia. Niestety szybko wpada w ręce Konga, który... zakochuje się. Znana wszystkim historia, jak to małpa została ubezwłasnowolniona przez piękną kobietę.

Filmowcy szybko postanawiają zabrać Kinga do Nowego Jorku i chwalić się odkryciem. Biedny Kong zostaje złapany (Ann służy jako przynęta) i budzi się w okropnym środowisku cywilizacji. Na szczęście szybko ucieka, a tym samym rozpoczyna się etap "miejski" gry - wspinaczki po budynkach, niszczenie wozów policyjnych i samolotów, cudowny chaos.

Każdy, kto widział film wie, jak się kończy - i tak też kończy się gra. Ludzka głupota obnażona w całej okazałości.

Bardzo wiele fragmentów jest po prostu "powiedzianych", nie bierzemy w nich udziału. Zabawa zaczyna się dopiero w momentach, gdy należy coś robić, wykazać się zręcznością. Naprawdę mocny tytuł, warto było czekać na niego dwa lata :)

Brak komentarzy: