15 maja 2008

Wedding Dash

W dzisiejszych czasach wcale nie jest prościej zawrzeć związek małżeński niż onegdaj. Wydawało by się, że to nic trudnego: wpadasz z wybranką do Urzędu Stanu Cywilnego, składasz podpis, pierwszego lumpa spod bramy bierzesz na świadka i już.

Niestety, w życiu tak bywa, że nawet jeśli masz jakieś plany - to jest pewna istota, która je zmieni. I Ciebie zmieni. I zmieni w ogóle wszystko. A co najśmieszniejsze, to jest to właśnie Twa przyszła żona.

Zatem nie ma się co dziwić, że choć nie chciałeś ślubu kościelnego - będziesz go miał. Nie chciałeś wydawać fortuny na garniak - ale wydasz. Nigdy do głowy Ci nie przyszło, żeby się zapożyczyć, wziąć kredyt tylko po to, by krewni i znajomi (tak, ci sami co to najlepiej się z nimi wychodzi na zdjęciach) mogli się nażreć i nachlać na Twój koszt. I weźmiesz ten kredyt, uwierz mi na słowo, weźmiesz...


Na szczęście w sam dzień ślubu możesz mieć wszystko centralnie w d... Jak już załatwione pieniądze, sala, kościół udekorowany, ksiądz zadowolony z tych paru stów (ale z Ciebie skąpiec, tak na marginesie) to teraz siadaj wygodnie z wybranką, przyjmuj prezenty i wlewaj w siebie wódę. Przez dłuuugi czas nie będziesz mógł tego robić...

Pomyśl, co by było, gdybyś jeszcze musiał zasuwać po sali jak niewolnik zanosząc kolejne potrawy i alkohole wszystkim gościom. To by była masakra... Na szczęście w cywilizowanych krajach są od tego ludzie. Tacy kelnerzy na przykład. Ci to potrafią wykonać masę roboty... Widziałeś kiedyś takiego gościa, który w jednej ręce niesie cztery pełne talerze? Widok godny uwiecznienia wypasionym aparatem z komóry normalnie.

W najnowszej produkcji Glu wcielamy się właśnie w rolę takiej seksownej kelnerki. Zadanie zdaje się być proste - obsługa gości. Tylko instrukcji obchodzenia się z tłuszczą nie dali... Zasuwaj zatem!

Pierwsze, co należy zrobić, to umiejscowić delikwenta. Z pierwszymi nie ma kłopotu, lecz kolejni... Cóż, wiesz jak to jest. Bo ciocia Gertruda nie chce siedzieć obok cioci Elwiry, bo śmierdzi jej spod pach. Z kolei wujek Alojz nigdy w życiu nie usiądzie obok teściowej. Każda z postaci mniej więcej daje do zrozumienia gdzie (tzn. obok kogo) chciałaby siedzieć, a Ty lepiej weź pod uwagę te żądania. Jak będziesz sadzał wszystkich byle jak to też pojedzą, ale na pewno nie zaliczysz planszy.

Po mordędze z usadzaniem trzeba odebrać prezenty i zanieść je młodej parze, siedzącej beztrosko przy własnym, osobnym stoliku i migdalącej się. No, niech się cieszą, bo od jutra się zacznie (zmyj podłogę! wyrzuć śmieci! wyprowadź psa! po co za ciebie wychodziłam!). Jak tylko prezenty znajdą się na miejscu trzeba zanieść pierwszą potrawę. W międzyczasie oczywiście należy usadzać kolejnych gości, odbierać prezenty, serwować potrawy... Jak taki delikwent się naje, to zaraz woła "DESER!" no i zasuwasz dalej... Nie jest lekko.


Mamy tu także całą masę losowych wypadków. A to na przykład koleżanki się pokłócą zakłócając przebieg Wielkiego Żarcia dla niepoznaki zwanego Weselem. A to przyjdzie jakaś wstrętna ciotka, która leci od stolika do stolika zagadując wszystkich, co uniemożliwia spokojną obsługę... Może się nawet zdarzyć pożar, w przypadku jeśli za szybko ściągasz potrawy ze stołu. Tarcie rozpala drewno i... Pech. Nie mówiąc już o tym, że pożar na weselu to z pewnością zły znak (muszę się zapytać we wsi, ale jestem przekonany że jest taki przesąd).

Gra to kopia Diner Dash, z identyczną grafiką i obsługą. Wygląda lepiej poprzez rezygnację z zamkniętych przestrzeni, tu stoliki nie są poukładane według schematu, tylko rozrzucone np. po ogrodzie, co sprawia miłe wrażenie. Jest trudna jak chol... no, bardzo trudna. I bardzo długa. Zastanawiam się nawet, czy Glu nie przesadziło z ilością poziomów i trudnością... E, mięczak jestem. Dacie radę!

Brak komentarzy: