4 czerwca 2008

Tropical Madness

Tropical Madness to zręcznościówka z elementami platformówki, bądź też platformówka z nietypowym widokiem, bo w rzucie izometrycznym. Nie wiadomo o co chodzi? I o to chodzi.


Głównym bohaterem gry jest Furrito - zwariowana istota, skrzyżowanie kota z wiewiórką. Furrito to maniak karuzeli. Jako zdeklarowany przeciwnik poruszania się w sposób tradycyjny, na czterech (bądź dwóch) łapach, sunie zwinięty w kulę, lub - w ramach wypoczynku - frunie. Furrito jest ostatnim przedstawicielem swego gatunku. Reszta jednak nie wyginęła (to przecież nie mamuty), o nie! Została porwana...

W telegraficznym skrócie tak przedstawia się mrożąca krew w żyłach fabułą najnowszego thrillera Gameloftu. Jako Furrito mamy do pokonania coś ze dwanaście poziomów pełnych wrogów, niebezpieczeństw, ale i bonusów - zwłaszcza gwiazd, których ostateczna zebrana liczba decydować będzie, czy na końcu każdego z etapów uda się uwolnić pobratymców, czy też się nie uda.

Plansze przedstawione są w rzucie izometrycznym. Furrito daje się sterować idealnie, skojarzenia z wszelkimi marble madness-owymi tytułami jak najmilej widziane. Sterowanie jest tak intuicyjne i doskonałe, że nawet nie widząc pierwszego splash screen'a wiemy, iż grę zrobił Gameloft.


Dźwięki również do najgorszych nie należą, lecz trzeba przyznać, iż wcale nie są jakąś tam audiofilsko-kompozytorską potęgą. Ot, nie jest źle, ale mogłoby być o wiele lepiej. Jako Furrito będziemy się toczyć (głównie), walczyć z różnego rodzaju paskudztwem (kraby, węże...), fruwać (jak znajdziemy coś, co bohatera "wystrzeli" w powietrze) oraz śmigać na desce tak, że Tony Hawk zmieni zawód. Wszystko jest tak dynamiczne, że gra ma zdecydowanie więcej cech zręcznościowych, zatem w tym dziale też ląduje. Polecam, warto zapłacić nawet te słynne 10.98zł! :-)

Brak komentarzy: