10 czerwca 2009

Street Fighter II: Rapid Battle

Są takie gry, które uwielbia się od pierwszego momentu. Są niestety także takie, które od pierwszych chwil po uruchomieniu się nienawidzi. Najbardziej boli to wówczas, gdy producentem jest znana i uznana firma, jak np. Capcom.

Street Fighter II Rapid Battle to przykład absolutnej żenady, gry bez pomysłu, bez wykonania, bez płci, bez grafiki, bez dźwięku, bez grywalności; gry za którą fani tak serii Street Fighter jak i gier na komórki w ogóle mogliby wydawcę zabić a programistę uprzednio torturować.

Tytuł posiada całe dwie opcje. Pierwsza z nich to rozpoczęcia walki, druga włączenie/wyłączenie dźwięku. Nic więcej tu nie znajdziemy. Dla ciekawskich: gra wydana w roku 2006, czyli w czasach, gdy pewne standardy w grach JAVA już dawno istniały, a wiele firm z powodzeniem wydawało przyzwoite tytuły.

Uruchomienie gry natychmiast przenosi nas na ring. Chciałbyś, naiwniaku, wybrać sobie wcześniej zawodnika? Nie możesz patrzeć na Ryu, natomiast uwielbiasz Dhalsima czy Chun-Li (zresztą, kto nie uwielbia Chun-Li)? No to masz pecha, bo grać można tylko jako Ryu.



Grafika w grze od razu nam powie, że to Street Fighter. Statyczne, ale koszmarnie rozmazane tło, jakby grafika stworzona była na najmniejszą rozdzielczość po czym sztucznie rozciągnięta do lepszych ekranów... No i cierpiące na tę samą chorobę postaci. Cóż z tego, że widać od razu z kim walczymy? Wszak bohaterowie serii są tak charakterystyczni, że wszędzie ich poznamy.

Nasi zawodnicy stoją w miejscu przez całą walkę. Nie zrobią ani kroku w przód, ani w tył, a o niezwykle wypasionych ruchach, takich jak na przykład skok można zapomnieć. Ciosy? Tu NIE MA ŻADNYCH CIOSÓW. Tak, dobrze przeczytałeś(aś), to nie jest pomyłka, bo...

...gra polega na klepaniu ukazanych na ekranie klawiszy. Ot, gdzieś w okolicy Ryu pokazała się, dajmy na to, piątka. No to klepiesz piątkę a Ryu blokuje cios wroga. Potem gdzieś w okolicy przeciwnika ukazała się dwójka. No to uderzasz dwójkę i Ryu zadaje niezablokowany cios przeciwnikowi. I tak aż do końca. Brak mi słów. Pieprzyć Capcom. Byle w gumie.

Brak komentarzy: