30 maja 2009

Bloxed Mania

Bloxed Mania to jedna z lepszych gier logicznych na telefonach komórkowych, za której stoi producent, który wcześniej nie zasłynął z gier ani dobrych, ani nawet ciekawych. Bohaterami gry są (znowu) klocki, a celem (znowu) jest pozbycie się ich z planszy, ale na szczęście cały system jest w miarę innowacyjny.

Gra ukazuje kilka półek, platform, na których znajdziemy naszych kolorowych bohaterów. Mimo, że są to klocki, bardziej przypominają z trudem utrzymujące formę kwadratu bańki, czy wręcz kawałki galarety. Śmiesznie kolebią się na boki i w dodatku robią do gracza miny. Świntuchy.



Zadaniem jest tak manipulować klockami, przesuwając je na boki (i tylko na boki!) by doprowadzić do zetknięcia się galaretek tego samego koloru. Wówczas - zadowolone z życia, z radosnym odgłosem dobywającym się z ich galaretowych gardełek - znikają.

Oczywiście nie może być zbyt prosto, więc producent zadbał o różnego rodzaju przeszkadzajki. Przede wszystkim same układy platform wymogą na graczu naprawdę konkretne zastanowienie, lepiej jest trzy razy pomyśleć, nim wykona się ruch. Ponadto znajdziemy tu miejsca np. oblepione smołą czy inną ropą - jeśli jeden z glutów... pardon, jedna z galaretek trafi w takie miejsce - już jej nie ruszymy za żadne skarby. Innym znowu utrudnieniem jest fakt, iż niejednokrotnie zamiast dwóch, należy zetknąć ze sobą jednocześnie trzy klocki. W późniejszych etapach z kolei dochodzą przeróżne teleporty, windy i przyciski uruchamiające magnesy, które wydatnie podnoszą jakość rozgrywki ale jednocześnie z poziomem trudności. Bloxed Mania to bardzo dobrze wyglądająca gra, z całkiem przyzwoitym dźwiękiem, ale stosunkowo trudna, nie dla każdego.

29 maja 2009

28 maja 2009

Mafia Wars: New York

New York to kolejna, bodajże czwarta część serii Mafia Wars, czyli strzelanek ukazanych w specyficznym rzucie izometrycznym, zbudowanych na tej samej zasadzie co chociażby War Hero 1944. Wcielamy się w rolę młodego karierowicza, kogoś w stylu Donnie Brasco, czyli po prostu podwójnego agenta wstępującego w szeregi nowojorskiej mafii. Oczywiście w celu rozpracowania jej.

Jako się rzekło, akcja ukazana jest w rzucie izometrycznym i z całą pewnością nie można powiedzieć, by był to zły wybór. Na ekranie telefonu komórkowego takie przedstawienie wydarzeń jest bardzo wygodne, ściany i inne elementy które ewentualnie mogą zasłaniać widok w momencie, gdy nasz bohater do nich podejdzie znikają, a celowanie do wrogów jest automatyczne.


A propos wrogów. Często będą nimi gangsterzy konkurencji, albańczycy. Jednakże równie często wrogami będą policjanci lub ochroniarze. Gra pozwala na swobodną eksterminację mundurowych, lecz przy obraniu tej drogi można się pożegnać z awansem i praworządnością, statystyka dobrych i złych uczynków bohatera jest widoczna po każdej misji. Trudno jest być gangsterem, w dodatku pnąć się w górę w przestępczym światku, nie mając na sumieniu ani jednego gliny...

Poruszając się po kolejnych misjach do dyspozycji mamy pięść (najmniej skuteczna broń), pistolet z nieograniczoną ilością amunicji, strzelbę czy nawet granaty i C4. Do najciekawszych misji zaliczam tę, w której należy zniszczyć restaurację przeciwnika, paląc ją po prostu. Rzecz jasna nie jest pozbawiona obrony, a skoro już mamy w dłoni granaty i materiał wybuchowy... to dlaczego ich nie użyć na gangsterach? Świetny widok, i te kupki popiołu... Gra powinna mieć znaczek od lat osiemnastu :-)


Żeby nie było nudno, producent dodał tu misje-przeszkadzajki w stylu nieśmiertelnego GTA. Zasiadamy za kółkiem samochodu osobowego, ciężarówki czy nawet kierownicy motocykla i wykonujemy równie ciekawe zadania. Najczęściej są to testy wytrzymałości, składające się z trzech etapów. Najpierw należy nie dać się zabić, gdy przybywa wozów wroga, należy tak kluczyć po mieście, by nie zdołali nam zniszczyć wozu. Trwa to dopóki liczba samochodów przeciwnika nie osiągnie maksimum, czyli nawet 45 wozów! Następnie owa liczba zmniejsza się do kilku, sześć-siedem, i tych po prostu należy zgubić. A na koniec dojechać do ustalonego punktu. Ale prócz takich zabaw do dyspozycji oddano nam także klasyczne ściganie wozu w celu jego zniszczenia czy wręcz wyścigi po mieście z dziewięciorgiem oponentów.

Niektóre misje wymagają od nas poruszania się w cieniu, np. włam na komisariat. Jednakże jest ich niewiele, a szkoda, bo dodały by klimatu. Gra na planszach oferuje dodatki, które - jeśli zebrane - liczą się do ostatecznego wyniku. Są to różnego rodzaju dowody rzeczowe, budki telefoniczne do odbywania tajnych rozmów z FBI czy stoiska z gazetami, z których dowiemy się najnowszych wieści z gangsterskiego światka.


Grafika w grze to jakby kreskówka, bardzo wyraźna i przyjemna dla oka, doskonale spisująca się w izometrycznym środowisku. Dźwięk niestety jak to często bywa w grach na komórki jest do niczego, a w sumie tylko melodie, bo dźwięku jako takiego nie ma. A na koniec wady i niedopracowania: po pierwsze na planszach nie ma checkpointów, a choć misje nie należą do najdłuższych, to jednak bardzo by się checkpointy przydały, to przecież powinno być standardem. Po drugie przydałaby się mapka planszy, z zaznaczeniem końców budynków oraz wejść do nich, bo łatwo się zgubić lub zablokować w miejscu bez możliwości ucieczki, a wrogowie chadzają przeważnie sporymi grupami. Po trzecie niekiedy należy zniszczyć ścianę lub inny element, by gdzieś się dostać - trudno jest domyśleć się którą można zniszczyć, a której się nie da, brakuje oznaczenia, a granatów nie mamy zbyt wielu. I wreszcie po czwarte przypomnę to, co mówiłem na początku - trudno jest się oprzeć mordowaniu policjantów. Dupa, a nie tajny agent ;-)

26 maja 2009

Megacity Empire: New York

Kiedyś istniała firma Maxis, graczom, którym bliżej do trzydziestki niż dwudziestki znana wcale nie z gry "Sims", ale z bardzo klasycznych Sim City, Sim City 2000 czy Sim Farm. Dziś jest częścią molocha Electronic Arts, coraz pewniej czującego się także w temacie gier na telefony komórkowe. Gry od EA Mobile to jakieś 10% wszystkich opisanych na blogu.

Znacznie więcej jednak gier opisałem od Gameloftu, którego wielu podsumowuje krótko: monopolista. Osobiście w żadnym wypadku z tą tezą się nie zgadzam, dostrzegając potencjał u sporej liczby pozostałych producentów, lecz przyznaję, iż "niedzielny gracz komórkowy" w zasadzie na Gamelofcie może się skupić i będzie zadowolny.

Jakiś czas temu doszło do zderzenia czołowego EA Mobile z Gameloftem. EA wydało "Sim City: Metropolis", korzystając rzecz jasna ze znanego na całym świecie brandu, z kolei Gameloft może pochwalić się tytułem "Megacity Empire: New York", który w wielu fragmentach mobilne "Sim City" przewyższa.


W grze wcielamy się naturalnie w rolę burmistrza, którego zadaniem jest opanowanie sporego bałaganu, zwanego potocznie Nowym Jorkiem. Ale nie bój nic, drogi Graczu, nie będziesz musiał zarządzać słynnymi dzielnicami, ale zbudujesz sobie miasto od zera.

Główny tryb gry to po prostu kolejne misje do wykonania. W trakcie ich trwania dowiadujemy się jak należy obsługiwać grę, która jest bardzo przyjazna dla użytkownika. Od początku jesteśmy prowadzeni krok po kroku przez osobistego doradcę, możemy sobie wybrać jednego z trzech. Także należy zaplanować rozwój miasta. Po pierwsze trzeba rozdysponować ziemię pomiędzy trzy najważniejsze strefy rozwoju.

Pierwszą strefą są dzielnice mieszkalne. Oznaczają one po prostu place, na których zostaną zbudowane osiedla, blokowiska, które - jeśli burmistrz da radę - zmienią się niegdyś w potężne drapacze chmur. Druga strefa to miejsca pracy dla mieszkańców. Pod tym rozumiemy absolutnie wszystko, sklepy, hotele, restauracje, czyli ogólnie rzecz biorąc usługi, które nie dość, iż dostarczają pożądanych elementów mieszkańcom, to jeszcze gwarantują im pracę. Trzecia strefa to biurowce, których liczba oznacza możliwości zarobkowe burmistrza, bowiem to z biurowców oligarchowie i inne szychy biznesu kontrolują swe firmy, to stamtąd otrzymujemy największe pieniądze.

Grafika w grze na bieżąco, w czasie rzeczywistym pokazuje zmiany w naszym mieście. Nasze strefy natychmiast wypełniają się dźwigami i innymi konstrukcyjnymi machinami, by za moment stać się radosnym blokiem, a kilka miesięcy później wieżowcem. Same strefy mamy w dwóch opcjach - zwyczajne, małe, zajmujące kwadrat o czterech polach, lub większe, mieszczące pól dziewięć.


Budując cokolwiek należy pamiętać o dwóch ważnych kwestiach: żadna strefa, czy też inny budynek nie będzie funkcjonować, jeśli nie będzie posiadała dostępu do ulicy (także należy na bieżąco dobudowywać asfalt) oraz prądu. W grze znajdziemy różne rodzaje elektrowni, dla każdego coś miłego.

Gdy zony swobodnie się rozbudowują, zaczynają się problemy. Wiadomo, że ludziom na początku wystarczy dach nad głową, ale gdy już go mają, to nagle chce im się ochrony przeciwpożarowej, obrony przed przestępczością, przychodni, szpitala czy nawet parku albo - co gorsza, my Polacy znamy to doskonale - stadionu piłkarskiego! Burmistrz (czyli Ty) zostaje natychmiast poinformowany o zapotrzebowaniu i żeby mieszkańcy byli zadowoleni trzeba im postawić posterunek, klinikę czy straż pożarną. Każda z takich instytucji mam ograniczony zasięg, więc ich liczba będzie rosła i rosła...

Zadania nieraz bywają naprawdę trudne. Epidemia grypy morduje mieszkańców, długi rosną w zastraszającym tempie... w momencie, gdy przekroczymy budżet mamy rok na wyrównanie poziomu, w innym wypadku - zonk, po ptokach.

Klimatu grze dodaje także opcja nagle pojawiających się (prawie jak w życiu) zdarzeń losowych, np. jakaś firma chce zainwestować, albo ktoś pragnie przeprowadzić jakiś program społeczny. Takie akcje zazwyczaj pomagają polepszyć los mieszkańców, ale biją po kieszeni. Gra naprawdę przyzwoicie oddaje los burmistrza, można się konkretnie wczuć. Nie znajdziemy tutaj sytuacji zabawnych czy dziwnych, tym bardziej durnowatych, z których słynie "Sim City: Metropolis". "Megacity Empire" to pozycja bardzo poważna, tylko dla poważnych polityków myślących o poważnej karierze :)


19 maja 2009

Bublex Mania

Inlogic Software to kolejny producent, który postanowił zrobić coś dla świata mobilnych graczy i wydać kopię znanego tytułu. Tym razem trafiło na wariację z cyklu Bubbles. Do najsłynniejszych gier tego typu zaliczymy Frozen Bubble dla systemu Symbian, rewelacyjny Bubble Bash od Gameloftu czy nawet znacznie bardziej już zręcznościowy Bubble Popper Deluxe. Nasza nowa wersja starej gry najwięcej wspólnego ma zdecydowanie z klasycznym Frozen Bubble, różnice są zaledwie kosmetyczne.


Rzecz rozgrywa się pod wodą, lecz fabuły jako takiej nie uświadczymy. Ot, po prostu wcielamy się w mieszkańca dna morskiego, konkretnie w ośmiornicę, i możemy wybierać spośród dwóch trybów gry. Turniej to wyzwania coraz trudniejsze. Kolejne plansze zawierają więcej kulek w różnych kolorach, lub szybciej opadają ku dnie. Z kolei tryb Arcade to standardowa rozrywka polegająca na grze tak długo, aż nie utracimy życia.

Znajdziemy tu także proste osiągnięcia, np. za dziesięć jednocześnie zbitych bąbli. Naturalnie dozwolone jest, a nawet wymagane celowanie, kombinowanie, odbijanie bąbli od ścian. Grafika całkiem przyzwoicie symuluje podwodne środowisko, po ekranie przesuwają się bąble powietrza, a gdy kulki niebezpiecznie zbliżają się do dna, woda zaczyna wrzeć w panice. Wszystko zobrazowane jest przyzwoitą melodyjką oraz - co ciekawe - nawet odgłosami, które niestety brzmią jakby ucięte w połowie, psując nieco klimat. Dobry tytuł na relaks, znaleźć go można na stronach z tanimi grami za dwa złote, ale i w konkretnych serwisach, gdzie kosztuje złotych dziewięć. Lepiej dobrze poszukać przed zakupem :-)

12 maja 2009

7 maja 2009

Ferrari World Championship 2009


Tekst w serwisie Gaminator.pl


I czeski trailerek, a co się będę...


5 maja 2009

Santa's Tower Bloxx

Santa's Tower Bloxx to nic innego jak Tower Bloxx, tylko w bożonarodzeniowym wydaniu. W grze nie zmieniło się nic, poza szczegółami; tym razem budujemy miasto dla elfów, trzeba się postarać, by zechciało ich tutaj zamieszkać jak najwięcej, ktoś w końcu musi robić wszystkie prezenty.

Najpierw planujemy gdzie będzie stał jaki budynek. Do dyspozycji mamy kilka typów, różniących się piętrami. Zasada jest taka, że im wyższy budynek, tym trudniejsze warunki przy jego postawieniu. Dziesięciopiętrowiec może stać gdziebądź, dwudziestopiętrowiec przy dziesiątaku. Trzydziestopiętrowiec przy dwudziestaku i dziesiątaku, a czterdziestopiętrowiec musi mieć po bokach każdy z mniejszych.

Sama budowa to rewelacyjna gra zręcznościowa, polegająca na zrzucaniu kolejnych pięter. Najlepiej jest trafić idealnie, wtedy otrzymujemy bonus w zaludnieniu. Podczas budowy bloku widać jak elfy na parasolkach do niego wlatują. Można dwa razy się pomylić i nie trafić piętrem, przy trzeciej pomyłce blok zostaje niedokończony i stoi z taką liczbą pięter, jaką udało się postawić.

Gra właściwa jest zrobiona w trzech wymiarach, co wygląda naprawdę nieźle zwłaszcza na końcu etapu, gdy obserwujemy cały zbudowany (zazwyczaj pokrzywiony niemiłosiernie) blok. Ciekawym dodatkiem są także różne typy dachów, jakie oferuje tytuł, świadczą one o prestiżu, bowiem by zdobyć nietypowy dach należy popisać się zręcznością przy budowie.

Wszystko fajnie, ale każdy, kto zagrał w Tower Bloxx tę część może sobie darować, zbyt mało różnic, zwykłe naciąganie na pieniądze. Jeśli natomiast poprzednika nie znasz - graj śmiało!