28 maja 2009

Mafia Wars: New York

New York to kolejna, bodajże czwarta część serii Mafia Wars, czyli strzelanek ukazanych w specyficznym rzucie izometrycznym, zbudowanych na tej samej zasadzie co chociażby War Hero 1944. Wcielamy się w rolę młodego karierowicza, kogoś w stylu Donnie Brasco, czyli po prostu podwójnego agenta wstępującego w szeregi nowojorskiej mafii. Oczywiście w celu rozpracowania jej.

Jako się rzekło, akcja ukazana jest w rzucie izometrycznym i z całą pewnością nie można powiedzieć, by był to zły wybór. Na ekranie telefonu komórkowego takie przedstawienie wydarzeń jest bardzo wygodne, ściany i inne elementy które ewentualnie mogą zasłaniać widok w momencie, gdy nasz bohater do nich podejdzie znikają, a celowanie do wrogów jest automatyczne.


A propos wrogów. Często będą nimi gangsterzy konkurencji, albańczycy. Jednakże równie często wrogami będą policjanci lub ochroniarze. Gra pozwala na swobodną eksterminację mundurowych, lecz przy obraniu tej drogi można się pożegnać z awansem i praworządnością, statystyka dobrych i złych uczynków bohatera jest widoczna po każdej misji. Trudno jest być gangsterem, w dodatku pnąć się w górę w przestępczym światku, nie mając na sumieniu ani jednego gliny...

Poruszając się po kolejnych misjach do dyspozycji mamy pięść (najmniej skuteczna broń), pistolet z nieograniczoną ilością amunicji, strzelbę czy nawet granaty i C4. Do najciekawszych misji zaliczam tę, w której należy zniszczyć restaurację przeciwnika, paląc ją po prostu. Rzecz jasna nie jest pozbawiona obrony, a skoro już mamy w dłoni granaty i materiał wybuchowy... to dlaczego ich nie użyć na gangsterach? Świetny widok, i te kupki popiołu... Gra powinna mieć znaczek od lat osiemnastu :-)


Żeby nie było nudno, producent dodał tu misje-przeszkadzajki w stylu nieśmiertelnego GTA. Zasiadamy za kółkiem samochodu osobowego, ciężarówki czy nawet kierownicy motocykla i wykonujemy równie ciekawe zadania. Najczęściej są to testy wytrzymałości, składające się z trzech etapów. Najpierw należy nie dać się zabić, gdy przybywa wozów wroga, należy tak kluczyć po mieście, by nie zdołali nam zniszczyć wozu. Trwa to dopóki liczba samochodów przeciwnika nie osiągnie maksimum, czyli nawet 45 wozów! Następnie owa liczba zmniejsza się do kilku, sześć-siedem, i tych po prostu należy zgubić. A na koniec dojechać do ustalonego punktu. Ale prócz takich zabaw do dyspozycji oddano nam także klasyczne ściganie wozu w celu jego zniszczenia czy wręcz wyścigi po mieście z dziewięciorgiem oponentów.

Niektóre misje wymagają od nas poruszania się w cieniu, np. włam na komisariat. Jednakże jest ich niewiele, a szkoda, bo dodały by klimatu. Gra na planszach oferuje dodatki, które - jeśli zebrane - liczą się do ostatecznego wyniku. Są to różnego rodzaju dowody rzeczowe, budki telefoniczne do odbywania tajnych rozmów z FBI czy stoiska z gazetami, z których dowiemy się najnowszych wieści z gangsterskiego światka.


Grafika w grze to jakby kreskówka, bardzo wyraźna i przyjemna dla oka, doskonale spisująca się w izometrycznym środowisku. Dźwięk niestety jak to często bywa w grach na komórki jest do niczego, a w sumie tylko melodie, bo dźwięku jako takiego nie ma. A na koniec wady i niedopracowania: po pierwsze na planszach nie ma checkpointów, a choć misje nie należą do najdłuższych, to jednak bardzo by się checkpointy przydały, to przecież powinno być standardem. Po drugie przydałaby się mapka planszy, z zaznaczeniem końców budynków oraz wejść do nich, bo łatwo się zgubić lub zablokować w miejscu bez możliwości ucieczki, a wrogowie chadzają przeważnie sporymi grupami. Po trzecie niekiedy należy zniszczyć ścianę lub inny element, by gdzieś się dostać - trudno jest domyśleć się którą można zniszczyć, a której się nie da, brakuje oznaczenia, a granatów nie mamy zbyt wielu. I wreszcie po czwarte przypomnę to, co mówiłem na początku - trudno jest się oprzeć mordowaniu policjantów. Dupa, a nie tajny agent ;-)

Brak komentarzy: