26 czerwca 2008

The Oregon Trail

W połowie XIX wieku wielu Amerykanów dostało od rządu propozycję nie do odrzucenia: otóż każdy, kto dotrze na praktycznie niezasiedlone tereny na zachodzie będzie mógł wziąć sobie ziemię na własność. Najbardziej znaną wędrówką jest wielka wyprawa do Oregonu, ziemi tak odległej, iż dojście tam zajmowało ponad pół roku.

Na tej właśnie wyprawie bazuje nowa gra Gameloftu. Wcielamy się w ojca rodziny, który na swe barki bierze ciężar podejmowanych decyzji. Do wyboru mamy trzy profesje: bohater może być bankierem, co znacząco wpłynie na stan portfela; cieślą, co sprawi, iż pokryty plandeką wóz nie będzie tak łatwo się niszczył lub farmerem, co sprawi iż zapas jedzenia w trakcie wędrówki kurczyć się będzie wolniej.


Cała rodzina liczy pięć osób; prócz bohatera wędruje jego żona oraz trójka dzieci. Konfiguracja tych ostatnich jest dowolna, Gracz sam decyduje jakiej są płci i jakie będą nosić imiona. Cóż dalej robić? Trzeba zaprząc wytrzymałe bawoły do wozu, w którym mieści się cały dobytek i ruszyć obok niego, pieszo.

Nasz wóz jest częścią większej całości. Mamy do zrealizowania pewien plan czasowy, choć nie jest rzeczą konieczną się go trzymać. Jeśli przybędziemy przed czasem do Oregonu - będą punkty. Jeśli po czasie - nic to, grunt że dotarliśmy. A wędrówka wcale nie jest prosta...

Nasza piątka bohaterów spokojnie drepcze przed siebie. Można iść, biec lub pędzić. Jednakże należy uważać na zdrowie najbliższych, mówi się, iż jedna osoba na dziesięć tej wędrówki nie była w stanie przeżyć. Szaleńczy bieg z pewnością bardzo osłabia. Mimo to czasem jest wskazany, np. wtedy, gdy gonią nas bandyci...

The Oregon Trail to gra oparta na serii mini-gier. Ot, na przykład zdobywanie pożywienia. Co pewien czas przewodnik zapyta, czy nie wybraliśmy się z nim na polowanie. Ze strzelbą na ramieniu idziemy zabijać wiewiórki, króliki... Czasem bizony, a czasem nawet niedźwiedzia! Na każde z owych stworzeń poluje się inaczej. Można także wybrać się na ryby. Tutaj mamy kilka możliwości: łowimy na ilość, na ciężar lub dla sportu polujemy na największe sztuki. Nieraz też zdarzy się, że wóz ulegnie uszkodzeniu. Wtedy czeka nas naprawa, kolejna mini-gra, polegająca na wbijaniu określonej ilości gwoździ w czasie.

Najgorsze, co może się przydarzyć, to choroba. A to żona, to znowu któreś z dzieci zapada na szkarlatynę, cholerę, łamie nogę, ukąsił je wąż, poranił niedźwiedź... Co wtedy robić? Jako mężczyzna musimy podejmować decyzję. Można szukać pomocy; ktoś spośród innych wędrowców z pewnością coś poradzi. Lecz nie za darmo, a z forsą krucho. Można odczekać chorobę, stanąć. Ale wtedy stracimy z oczu resztę karawany. Można także olać sprawę i mimo wszystko pójść dalej. Jednakże... trzeba się liczyć z faktem, iż chora osoba może umrzeć. Zresztą o tej konsekwencji wędrówki jesteśmy stale informowani; co rusz znajdujemy położone przy szlaku nagrobki, których treść informuje o wszelkich niebezpieczeństwach, które jeszcze na nas czekają...


Największy problem w grze to pieniądze. Naprawdę trudno je zarobić. Można co prawda usłużyć jako kurier przesyłek pomiędzy kolejnymi fortami, lecz co to jest wynagrodzenie w postaci 5, 10$? Kiedy lekarstwo na cholerę kosztuje 23$! Można także ścigać się z innymi pionierami, lecz biegi przyspieszają rozwój choroby. Ostatecznie czasem, jeśli mamy farta, zdobędziemy nieco grosza przy przeprawach przez rzeki (wóz na tratwie, sterujemy nim tak, by nie wpadł na skały, po drodze zbieramy monety), lub na konkursie wędkarskim (wcale nie takim prostym). Czasem także zostaniemy poproszeni przez przygodnie poznanych ludzi o podwiezienie, zapłacą, lecz skąpo. A czasem zamiast zapłacić ulotnią się w nocy z naszymi zapasami...

Gra jednocześnie jest niby zabawna, jajcarska, idące przed siebie postaci przerzucają się dialogami, np.: -Are we there yet? -No. -Are we there yet? -No. -Are we there yet? -(sigh)Yes. -Liar!, pytania systemowe też należą do zabawnych (od rana nie widziałeś żony. Co robisz? -Szukam (dwa dni zwłoki) -Idę dalej bez niej), jednak mimo całego "zabawowego" klimatu nieraz ma się wrażenie i przekonanie, jak też trudne były owe wyprawy. Co krok, to coś złego się dzieje, los jest okrutny. W momencie, gdy ujrzałem wskaźnik, że dotarłem do Oregonu, naprawdę odczułem wielką ulgę. Wszyscy doszli cało... Po tylu wypadkach, problemach... A takie zaangażowanie najlepiej świadczy o klasie gry. Tytuł ponoć nie ukaże się w Europie, jest przeznaczony na rynek amerykański. Ale inteligentny Gracz, który zechce sobie w The Oregon Trail zagrać, z pewnością nie napotka większych trudności w zdobyciu gry. Grafika i dźwięk na najwyższym poziomie, tytuł ociekający grywalnością. Naprawdę warto!


1 komentarz:

hanajung pisze...

thanks for sharing
-------------------------------------
Download Free Ringtones , Free Wallpaper , Free Games , Free Themes
Click Here !!!
http://www.mobilejavara.com