22 lipca 2009

Sheep Mania: Barnyard Dash

Szybko rzucam okiem na etykiety z bloga, czy grałem w coś, co podpisałem frazą Progressive Media. Ale nie widzę, zatem Sheep Mania: Barnyard Dash jest pierwszą grą tej firmy... o, nie, pardon! To oni zrobili Sola Rola? Hm, grałem, nie opisałem...

Sheep Mania: Barnyard Dash to wyścigi... owiec. Od razu powiem szczerze, wykładając kawę na ławę, że gra to rewelka, niezwykle przyjemna i bardzo wciągająca. W dodatku z jednoprzyciskowym sterowaniem, więc można grać nawet w tramwaju, trzymając się drugą ręką rury ;)

Najpierw należy wybrać owcę. Wybór jest przyzwoity, owce mają różne statystyki (prędkość, przyspieszenie, droga hamowania) oraz różnią się nieco wyglądem, np. miną, okularami czy innym gadżetem. Po wyborze następuje gra właściwa. Oczom gracza ukazuje się wybór ligi, do której chcemy przystąpić. Haczyk polega na tym, iż aby wejść do zawodów, należy zapłacić wpisowe. Lig jest dziesięć, i tylko pierwsza jest darmowa.

Wyścig dzieli się na trzy podstawowe fazy. Pierwszą jest start - następuje odliczanie, i tu TRZEBA grać na aktywnym dźwięku lub aktywnych wibracjach. Bez tego wystartujemy z opóźnieniem, dopiero wtedy, gdy ujrzymy iż konkurenci ruszyli do biegu. Podczas odliczania do startu warto też uważać, by z podniecenia nie popełnić falstartu...


Po sukcesywnym starcie następuje faza druga, czyli bieg. Jeśli to sprint, to skupiamy się tylko na końcówce, mianowicie hamowaniu. Jeśli jednak biegniemy przez płotki, to trzeba klikając fire skakać. Nie trafienie spowalnia owcę, więc warto uważać.

Ostatnia faza to wspomniane już hamowanie. Otóż zasadą gry jest fakt, iż na końcu trasy, w odległości kilku metrów od mety ktoś poustawiał... skrzynie. Ciężkie drewniane, choć nieraz i metalowe skrzynie. Jeśli droga hamowania się wydłuży, owca walnie w skrzynię, tracąc sporo punktów zdrowia. Albo i wszystkie, a wtedy - bez względu na aktualną pozycję - wypadamy z gry.

Naturalnie wszystkie czynności wykonujemy jednym klawiszem, fire. Przed startem można się przyjrzeć trasie, dodatkowo odległość do mety jest ukazana na specjalnych znakach. Widząc je warto pomyśleć o hamowaniu. A propos hamowania są jeszcze dwie kwestie. Jest prócz sprintu i biegu przez płotki jeszcze jedna konkurencja, mianowicie "CHICKEN". Tu nie liczy się ten, kto będzie pierwszy, bo nie ma mety, ale ten, kto zahamuje bliżej skrzyni, nie dotykając jej jednak. Jest to dość trudne, ale da się zrobić. A drugą kwestią jest fakt różnego podłoża. Na trawie droga hamowania jest znacznie krótsza, niż np. na śniegu, warto o tym pamiętać - na śniegu hamować trzeba daleko przed metą, a i mimo to jeszcze się modlić, by owca nie zaliczyła skrzyni :)

Za zwycięstwa (lub kolejne miejsca) otrzymujemy pieniądze. Wydajemy je nie tylko na kolejne, jeszcze bardziej prestiżowe zawody w lepszych ligach, ale i na polepszenie statystyk owcy. Jest to drogi, lecz na dłuższą metę naturalnie bardzo opłacalny interes, ulepszenie prędkości ogólnej lub samego przyspieszenia, czy zdrowia a nawet drogi hamowania.

Zarówno grafika, jak i dźwięki stoją na bardzo przyzwoitym poziomie, gra ma ten typowy, radosny klimacik, którego esencją jest moment przed startem, gdy zawodnicy kolejno podchodzą na linię. Naprawdę, niektóre z owiec są prześmieszne, wystrojone zupełnie jak niektórzy ludzie...


Brak komentarzy: