7 maja 2008

Pirates of the Seven Seas

Naprawdę nie wiem, czego się spodziewałem... Jakoś, nie wiedzieć dlaczego, myślałem że to będzie gierka w której można sobie popływać pirackim stateczkiem (okręcikiem?) i stoczyć kilka walk na morzu:) A tu takie rozczarowanie...

Dlaczego rozczarowanie? Bo ta gra to nic innego jak Prince of Persia: Two Thrones. Tylko zamiast Księcia, ma się rozumieć, sterujemy piratem, dziwnie podobnym do Jacka Sparrowa z wiadomego filmu. Żenada.


Bohater potrafi skakać, strzelać, machać kordelasem (czy co on tam trzyma...) i w ogóle jest niezwykle zręczny, jak to marynarz. Należy go przeprowadzić przez osiem poziomów, na końcu których czeka: (a) kobieta, (b) skarb. Od gracza zależy czy woli kasę czy babę;) Przeciwnicy są beznadziejnie słabi, nawet największy w grze wróg, coś w stylu potwora morskiego, węża - nie potrafi nam zrobić krzywdy. Gra działa strasznie szybko - wszystko na ekranie odbywa się błyskawicznie, nie ma czasu nawet na to, by podziwiać kombosy wykonywane przez Kapitana, bo już trzeba znowu skakać, kucać itd.

Grafika jest naprawdę ładna. Ale dźwięk... szkoda słów. Zwykłe "pikanie" to za mało. Dodajmy do tego, że podobnie jak w Two Thrones postać sama wykonuje większość akrobacji - po co? Czasem mam wrażenie, że moja rola - rola gracza - ograniczona jest do przewijania akcji do przodu. Kapitan wszystko robi sam, my tylko potwierdzamy, że tak, chcemy przejść do kolejnego poziomu...

I wszystko byłoby do zaakceptowania - kto nie lubi Księcia Persji, ten może polubi Kapitna. Jeden tylko poważny szkopuł - o co kurde balans chodzi? Zero fabuły... A, sorki. Jest jeszcze jeden - tę grę można skończyć w dwa kwadranse. Phi...

Brak komentarzy: